poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Biust

Image and video hosting by TinyPic 
Hola guapos!

5 sierpnia 2012r.
Mój kolejny wolny dzień. Spędzę go leniwie, nigdzie się nie spiesząc. Pojadę do Salou, ale tylko na moment. Niestety, ale prawda jest taka, że nie mam za bardzo co tu robić. I nie chodzi o miejsce i atrakcje, tylko o ludzi. W końcu ile można samemu chodzić na plażę czy spacerować? Na początku jeszcze to aż tak nie przeszkadza, bo wszytko jest nowe i czy samotnie czy z kimś i tak towarzyszą Ci pewne emocje, ekscytacja. Z czasem to mija i zaczyna doskwierać fakt, że jesteś sam. A zwykłe leżenie na plaży nie daje już tyle radości.

Dlatego też wypad nad morze z host rodziną jest ciekawszy i przyjemniejszy, bo zawsze mogę trochę porozmawiać, pośmiać się. Ale to wciąż nie to samo. Chodzi mi głównie o kontakt z ludźmi w moim wieku. Poznałam tu kilka takich osób, ale jak widać, nie zaprzyjaźniłam się z nimi aż tak bardzo. Widujemy się raczej przy okazji wypadu do chiringuito, czy lunchu w restauracji.

Między trzecim, a czwartym tygodniem, miałam ogromną potrzebę kontaktu z moimi rówieśnikami. Tak wielką, że sama się sobie dziwiłam. Chciałam po prostu z kimś pogadać. Na co dzień byłam z dziećmi, a gdy wracali rodzice i tak nie miałam za bardzo o czym z nimi rozmawiać. Po pewnym czacie w końcu mi przeszło. Owszem, dalej chętnie spotykam się z kuzynami, ale nie mam już takiego parcia.

Jadąc tu miałam wiele nadziei i wyobrażeń. Jedną z nich była chęć poznania kogoś na tyle, by utrzymać ten kontakt również po powrocie do Polski. Chciałam mieć tu też taką osobę, z którą  mogłabym również się spotkać, czy pójść razem na plażę. Mimo iż byłam bardzo otwarta na nowe znajomości, nie udało się. Mówi się trudno, aczkolwiek trochę szkoda. Ale nie martwię się za bardzo, bo zaraz wracam.
.....

Madre mia! Idę sobie spokojnie na przystanek autobusowy. Kroczę tą samą drogą co zawsze. Mijam posterunek policji, potem rondo, przechodzę przez stację benzynową, a tam właśnie podjeżdża dwóch chłopaków na motorze. Ewidentnie się na mnie patrzą i cieszą im się buzie. Idę dalej, gdy nagle podjeżdżają tuż przede mną. Parkują, jeden z nich zdejmuje kask i pyta się jak mam na imię i prosi o numer telefonu. Mówię, że im nie dam, idę dalej. Ruszają za mną. Znowu parkują przede mną. Proszą o numer. Idę dalej, dochodzę do przystanku. Siadam na ławce. Myślę sobie 'jak dobrze, że już pojechali...'. Nagle znowu ich widzę, krążą między uliczkami i co chwile przejeżdżają obok mnie. Przyjeżdża autobus. Wsiadam, płacę, ruszamy. Oni za mną. Myślę 'Boże, czemu znowu jacyś napaleńcy, czemu przytrafia się to właśnie mnie?!'. Pierwszy przystanek. Jadą dalej. Dojeżdżamy do głównego przystanku. Autobus się zatrzymuje. Czekamy, a oni razem ze mną. Mija 10 min. Na szczęście rozmyślili się i pojechali dalej.
Ja się pytam, czemu ktoś nie może mnie zaczepić w inny sposób? Mniej nachalny, bardziej przyjazny i nie tak obcesowy?

6 sierpnia 2012r., go 14.16
Od jakiś dwóch tygodni pomagam w restauracji, a w zasadzie to w tej części kafeteryjnej. Zmywam, wycieram, układam, ale lubię to. Robię to z własnej woli i sprawia mi to przyjemność. Ponadto, atmosfera w tym miejscu jest tak miła, a ludzie tak życzliwi, że czuję się tu jak w rodzinie.

Obecnie wszyscy mamy niezły ubaw z jednej klientki. Dziewczyna, na oko 18 - 19 lat, gruba i z wielkim biustem. Przyszła z kolegą i dwoma koleżankami. Nic by nie było w tym zabawnego, gdyby nie fakt, że owe dziewcze rozmawiało przez telefon, gdy nagle siup i schowała go między biust. Madre mia! Wyglądało to tak komicznie, że prawie tarzaliśmy się po ziemi. Carlos zaczął ją naśladować i mówił, że to przecież bardzo praktyczne miejsce. Można je wykorzystać jako schowek na telefon, portfel czy nawet torebkę. Do teraz gdy przypomnę sobie tę sytuację, chce mi się śmiać. Potem widziałam ją jeszcze, gdy szła do toalety i gdy płaciła i faktycznie, trzymała telefon między piersiami. Czego to ludzie nie wymyślą... W zasadzie to nie wiem czy się śmiać, czy płakać nad ludzką głupotą.

Na koniec kolejna z tutejszych piosenek. Często można ją usłyszeć z głośników stuningowanych aut, w których siedzą nażelowani chłopcy.