wtorek, 7 sierpnia 2012

Restauracja

Image and video hosting by TinyPic
Hola!

Nigdy tak naprawdę nie mówiłam za dużo o restauracji, w której spędzam całkiem sporo czasu. W końcu nadszedł ten moment, gdy coś o niej napiszę.

Restaurant Cafe 158, bo tak się nazywa, to jednocześnie restauracja i kafeteria. Jest nieduża, składa się z dwóch pomieszczeń jadalnych plus miejsce w parku po drugiej stronie ulicy. Wcześniej w tym miejscu, również była restauracja, ale zły wystrój i niesmaczne jedzenie sprawiły, że upadła. I tym sposobem, 4 lata temu Carlos i Cristina przejęli ten lokal i zaczęli wszystko od nowa. Jedzenie jest bardzo dobre (w końcu jem tu prawie codziennie, więc wiem co mówię), a obsługa bardzo sympatyczna. Można poczuć się tu trochę jak w rodzinie. Już od pierwszego dnia, tak właśnie mnie tu traktowano, a z każdym kolejnym jeszcze cieplej i przyjaźniej.

Zdjęcia nie są mojego autorstwa
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Na stałe pracuje tu 5 kelnerek (w tym Cristina), dwóch kucharzy (jednym z nich jest Carlos) i jedna pani, która pomaga w kuchni. Poza host mamą, lepiej znam Blancę i Marcel (odpowiednio na zdjęciu: czerwone i blond włosy). Trzecia kobieta na zdjęciu to Sara. Również bardzo miła, ale spotkałam ją tylko kilka razy, więc nic więcej nie mogę o niej powiedzieć. Natomiast Blanca i Marcel są urocze i kochane. Zazwyczaj traktują mnie na równi, ale bywa i tak że jestem dla nich jak córka (btw. obie mają swoje rodzone córki). Pewnego razu, gdy wycierałam filiżanki, Marcel powiedziała, że jestem taką dziewczyną, jaką każda matka chciałaby mieć jako córkę. Zrobiło mi się wtedy tak miło i dobrze. Poczułam się naprawdę wspaniale. (I tu wiadomość do moich rodziców: Widzicie jakie macie cudowne dziecko? Obcy ludzie wam zazdroszczą! Doceńcie to! :P)
Image and video hosting by TinyPic

Biznes się kręci, a klientów stale przybywa. Ale są również i tacy, którzy bywają tu częściej niż raz w tygodniu. Jedną z takich osób jest Marie. Bardzo miła starsza dama. Blondynka, zawsze elegancko ubrana, umalowana i w butach na obcasie. Często przychodzi ze swoim małym pieskiem - Rambo. Roger uwielbia się z nim bawić. Marie zawsze zamawia piwo. Do tego zawsze dawane są jakieś przekąski (orzeszki, czipsy, oliwki czy małe kanapeczki). Często karmi nimi swojego pupila.

Kolejnym ze stałych bywalców jest mężczyzna w średnim wieku, łysiejący i w okularach. Zawsze przychodzi ze swoim laptopem i zamawia pełen obiad. Poczynając od przystawki, przez danie główne, aż po deser. Jada w części kafeteryjnej, a w trakcie ogląda filmy na komputerze.

Inną postacią jest całkiem młoda blondynka. Wysoka, dość pulchna i z kręconymi włosami. Najczęściej przychodzi sama, zamawia wtedy kawę i cały czas spędza bawiąc się telefonem. Czasem jednak przychodzi z jedną lub drugą koleżanką. Wtedy obie zamawiają piwo, albo obiad.

Codziennie koło 3 po południu, przychodzi już trochę starsza kobieta. Siada na stołku przy ladzie, zawsze zamawia to samo - małą czarną. Wypija ją szybko, zamienia dwa czy trzy zdania z którąś z kelnerek, potem płaci. Zawsze ma równą sumę i zawsze w monetach. Potem wychodzi.

Przychodzi tu również kilku mężczyzn, którzy piją tylko piwo (czasem zjedzą też oliwki). W trakcie czytają gazetę codzienną. Są to takie osoby, które Cristina i Carlos znają z imienia.

Do restauracji przychodzi również pewne starsze małżeństwo. Jedzą tu obiady. Roger szczególnie lubi tego pana, bo dał mu własnoręcznie zrobione małe, druciane ptaszki.

Często również przychodzi Jesus (to popularne imię w Hiszpanii). Starszy mężczyzna, w okularach i z wielkim brzuchem. Czasem zakłada śmieszne spodenki. Kilka tygodni temu zagadał do mnie. Rozmawialiśmy o tym kim jestem, co tu robię, oraz o znajomości angielskiego w Hiszpanii. Gdy poszedł, Cristina mówiła, że Jesus jest głupi (host mama nie ma bardzo rozbudowanego słownictwa) i żebym się nim nie przejmowała. Również potem dało się zauważyć, że ona, ale i inne kelnerki nie pałają do niego zachwytem. Nie wiem za bardzo o co chodzi, bo to po prostu miły dziadek, który czasem coś zagada. Tak przynajmniej wygląda w moich oczach.

Mogłabym tak długo, ale opisałam już w zasadzie wszystkie osoby, które najbardziej przykuły moją uwagę.

Atmosfera w tym miejscu jest dla mnie wyjątkowa. Ponadto, zawsze jesteś tu witany uśmiechem. Dlatego też lubię tu przebywać i nie ważne czy wycieram szklanki, jem lunch czy czekam na Cristinę. Będę tęsknić za tym miejscem i za tymi ludźmi.

Na koniec kolejna piosenka z płyty, również popularna, utrzymana w tym samym stylu.