wtorek, 17 lipca 2012

Barcelona

Image and video hosting by TinyPic
Sagrada Familia

g. 8.01
Siedzę w ciemnoniebieskim, miękkim fotelu, czuję zimno chłodnego powietrza, mijam kolejne domy, hotele, miejscowości, plaże. Słońce delikatnie ogrzewa moje ramię. Tak, jadę do Barcelony.

Już sama droga tym pociągiem jest piękna i ekscytująca. Prowadzi ona wzdłuż morza. I nie dość, że często przejeżdżamy bardzo blisko plaży, to bywają momenty, w których woda dosłownie jest tuż pod nami. Dale rozbijają się o skały, tworząc białą pianę, a ja zachwycona, oglądam całe to widowisko.
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic

Zobaczyłam Sagradę Familię, czyli kościół zaprojektowany przez Gaudiego, jego Dom Muzeum, La Ramblas, czyli bardzo długi deptak handlowy. I na tym w zasadzie zakończyła się moja wycieczka po Barcelonie. Miałam tam być cały dzień. Byłam jeszcze dłużej.

Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic

Byłam też w porcie, ale do wielkiego Akwarium już nie dotarłam. Otóż tuż po obiedzie potwornie zaczął boleć mnie brzuch. Niestety nie miałam przy sobie żadnych leków, i nie znalazłam też żadnej otwartej apteki. Zaczęłam mieć zawroty głowy. Ledwo szłam. Mimo dość wczesnej pory (około 17, a miałam wracać dopiero o 20) zdecydowałam, że wrócę wcześniejszym pociągiem. Czekał mnie jeszcze kawał drogi do stacji, a ja nie miałam siły iść. Usiadłam na ławce, świat wirował, nie wiadomo czemu zaczęłam płakać. Po jakimś czasie podeszła jakaś dziewczyna, zapytała się czy wszystko w porządku, czy potrzebuję pomocy. Powiedziałam, że tak. Potem była przy mnie jakaś grupka Rosjan. Jedna z kobiet zabrała moją butelkę wody, wzięła łyk i mnie opluła (zrobiła takiego słonia). Miała to chyba być reakcja szokowa, ale nic to nie dało. Cała się trzęsłam, bardzo szybko oddychałam, płakałam, świat wirował mi przed oczami, miałam mrowienie w nogach i rękach, nie mogłam rozprostować palców. Dwie osoby musiały mnie trzymać, bo nie miałam siły siedzieć. Ambulans już jechał, a w międzyczasie przyszła policja, bo byłą w pobliżu. Dwóch ratowników prawie mnie niosło, bo nie byłam w stanie iść. Tam położyli mnie na łóżku, zbadali cukier i ciśnienie. Wszystko było ok. Po jakimś czasie dalej byłam w takim samym stanie, więc zawieźli mnie do szpitala. Tam znowu te same pytania, co się stało, co jadłam, czy biorę leki. Znowu zmierzyli mi cukier, ciśnienie, a do tego jeszcze temperaturę, ale wszystko było ok. Za każdym razem gdy lekarz ponownie przychodził do mojego łóżka, ja płacząc zaczynałam się śmiać, sama nie wiem czemu. Pytał czy nie brałam jakiś narkotyków, ja na to że nie. On z niedowierzaniem pytał czy na pewno, a ja że nie, nigdy, a on dalej swoje, że narkotyki, i czy na pewno nie. Mój stan dość długo się nie zmieniał, ale w końcu, gdy poleżałam, uspokoiłam się, przeszło. Lekarze pytali też czy nie jestem z kimś mocno pokłócona, czy czymś zestresowana, co by mogło przyczynić się do takiego ataku nerwowego. A co się stało? Tak naprawdę to za dużo słońca, stres, strach. Potem rozmawiałam z tatą i mówił, że możliwe iż miałam dodatkowo spadek potasu i czegoś tam. Wiele rzeczy złożyło się na jeden moment i wylądowałam w szpitalu.

Potem czekałam bardzo długo aż przyjadą po mnie host rodzice. Niestety w drodze do Barcelony były ogromne korki, dlatego wracaliśmy do domu dopiero o 22.30. Na szczęście wszystko jest już w porządku. Nic mi nie jest, nic mi tak naprawdę nie było. Nie wiem co się stało. W zasadzie to wyszło na to, że przyjechała do Hiszpanii paniusia z Polski, histeryczka i do tego po dragach. Fajnie fajnie... Ale w końcu życie to jedna wielka przygoda, co nie? Więc nie może być tak nudno.

Swoją drogą, słyszałam że Barcelonę albo się pokocha, albo znienawidzi. Mnie nie dotyczy ani jedno ani drugie. Myślałam że Barcelona zrobi na mnie większe wrażenie. Ok, to ładne miasto, ale np. Paryż wywołał we mnie większe emocje i zachwyt.

Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic

A dziś, mogę publicznie pochwalić Rogera! Mimo iż z samego rana, myślałam że znowu zaczyna się kolejny trudny dzień (krzyknął na mnie, żebym nie odsłaniała okna - w podobny sposób zaczynało się wiele dni), ale grubo się myliłam. Po chwili wybieraliśmy, które śruby i nakrętki hydrauliczne (ulotka) nam się najbardziej podobają. O dziwo ze śniadaniem również nie było problemu. A gdy powiedziałam, że teraz pora umyć zęby on posłusznie wstał i powiedział 'vale' (dobrze/ok/spoko). Potem również sam się ubrał. Wszystko odbyło się bez krzyku, płaczu, sprzeczek i nieprzyjemności. Zresztą cały dzień taki był. Co się stało? Nie mam pojęcia, ale oby było tak jak najdłużej!