czwartek, 5 lipca 2012

My first 100 words in Spanish

Image and video hosting by TinyPic
Znam ich więcej, żeby nie było.

Hola amigos!

Jeśli nie chce Ci się czytać tego wszystkiego, a pragniesz wiedzieć więcej o Hiszpanii, tutejszej kulturze i prawdziwych historiach z życia wziętych, zapraszam trochę niżej.

Minął czwarty dzień, a ja się czuję jakbym spędziła tu przynajmniej półtora tygodnia.
Wczoraj byłam na farmie. Poznałam kolejnych kuzynów - Toniego i Bertę, ale i drugą babcię i dziadka. I powiem krótko, babcie są takie same na całym świecie! To po prostu musi tak być, bo to babcia. Mówisz że nie chcesz już więcej jeść, kulturalnie odmawiasz, bo właśnie skończyłeś jeść jej pyszny makaron z sosem i jesteś pełen. Ale ją to nie obchodzi, bo ona przecież wie doskonale, że zawsze zmieścisz jeszcze trochę i nakłada Ci kolejne porcje. Urocze są te wszystkie nasze babcie.
A tu kilka zdjęć z farmy. Co prawda nie widać tu jej za bardzo (pierwsze zdjęcie), ale to to tam w, oddali. I ona była bardzo duża, ale nie wiem dokładnie co tam rosło. Widziałam tylko cytryny.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

A dziś, zostałam sama z dziećmi. I odniosłam sukces. Po tym jak pierwszego dnia Roger nie chciał wstać przez godzinę, wczoraj udało się to zrobić w ciągu 40 minut, tak dziś (brawa i owacje dla mnie) po 5 minutach był już obudzony, a po kolejnych 10 wstał. To jest naprawdę duży sukces. Zobaczymy jak będzie jutro. Niestety, ze śniadaniem było trudno, bo Roger nie chciał jeść, bo staraliśmy się uzgodnić, że będzie mógł obejrzeć bajkę dopiero po tym jak poczyta książkę. No i się obraził. Ale w końcu przyszedł do stołu. Z drugiej strony, ok, jeśli nie chce jeść, dobrze, i tak za 2h szliśmy na lunch do restauracji.
A potem kolejny problem - mycie zębów. I oczywiście moja bezradność związana z nieznajomością języka.  Jednakże, myślałam że dziś będę cały dzień z chłopcami. Ale Julia zorganizowała mi popołudnie (bo dziś wyjeżdża na 2 tygodnie) i poszłyśmy na zakupy. Ale Cristina na to bardzo spoko i że idźcie idźcie. Noo i kupiłam sobie tshirt i sukienkę, ale no, ona się do mnie uśmiechała, więc nie mogłam jej nie kupić.
Poza tym czekam już na pierwszą wypłatę, bo jednak 70 euro na tydzień to miła sumka, nie powiem, szczególnie że nie muszę płacić za nocleg czy jedzenie, więc mogę przeznaczyć te pieniądze na to co mi się tylko żywnie podoba.
O i tylko taka wzmianka, znowu padał tu deszcz. Ja nie wiem o co chodzi, ale tu jest bardziej jak w Polsce, niż jak w Hiszpanii.

A teraz, by te posty nie były nudne, czas na kolejne zdjęcia z miasta zwanego Reus.
Może powrócę do tych rond. Mam tylko 3 zdjęcia, bo idąc do centrum nie było ich więcej. Swoją drogą, muszę powiedzieć, że są one naprawdę zadbane i ładne (przynajmniej w Reus), bo jadąc na plażę do innego miasta było inaczej. 

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

I tu do Emmy. Nie martw się, że to zdjęcie było zrobione gdy było już ciemnawo. To była 22.10, a to rondo jest tuż przy moim domu. Więc spokojnie, nie szlajam się po mieście gdy jest ciemno, bo nawet Cristina mi nie pozwala bo się martwi.

To może teraz jakieś ciekawostki i tym podobne. <- wytłuściłam to, gdyby komuś nie chciało się czytać moich wcześniejszych wypocin, i by łatwym sposobem mógł dotrzeć do najciekawszego.

Wczoraj Carlos opowiadał mi, że w tym tygodniu, w Pampelunie odbywa się gonitwa byków. Jak co roku, przez 7 dni, począwszy od pierwszego lipca, dzień w dzień, o godzinie 8 rano, na ulicę zostają wypuszczone byki. Tłum ludzi biegnie jak szalony by uciec przed tymi zwierzętami. Krew się leje, a ciekawscy oglądają to widowisko z balkonów mieszkań. Podobno Amerykanie bardzo lubią to oglądać. 
Pampeluna ma ok. 300 tys. mieszkańców, a podczas tego święta (jeśli można to tak nazwać) jest ich milion. 

Jako kolejną rzecz mogę powiedzieć, że w zasadzie mieszkańcy Reus, (nie wiem jak to jest w innych miastach) nie lubią muzułmanów, ponieważ zazwyczaj wywodzą się oni z biedniejszych rodzin i często kradną. Ale to tylko taki subiektywny pogląd.

Hiszpańskie kobiety, często są mocno wymalowane. A do tego dość częstym zjawiskiem jest fryzura a'la mokra włoszka. I nie ważne czy to dziewczynka, nastolatka czy dorosła kobieta. 

Posiłki. Najpierw jest śniadanie. O której godzinie? Bywa różnie, to zależy od twojego trybu życia. Potem około 13 jada się lunch. Ewidentnie zamykane są sklepy, a ludzie wracają do swoich domów. I nie trwa to wcale krótko. Potem o 17 jest taki jakby podwieczorek, czyli coś słodkiego lub owoc. A potem jest kolacja. Z czasem bywa różnie. Dziś jadłam ją o 20, ale dwa dni temu o 23.
Poza tym, przynajmniej w tej rodzinie, nie przejmują się w ogóle tym że wystygnie jedzenie. Nie to co w Polsce, że mama krzyczy byśmy oderwali się od komputera, i przyszli na obiad, a my łaskawie i po długim czasie ledwo staczamy się z fotela. 
W ogóle czas tutaj też raczej nie jest bardzo ważny. Ok, jeszcze tego tak bardzo nie odczułam, ale mam takie wrażenie, szczególnie że jest to jeden ze stereotypów.

W Polskiej kulturze nie ma czegoś takiego. Otóż jak zauważyłam (co nie było trudne), do restauracji Carlosa i Cristiny poza zwykłymi klientami przychodzą również stali wyjadacze. Ewidentnie, dzień w dzień, siadają nawet w tych samych miejscach. Sympatyczne to jest.

Internet mnie zaczął przerażać. Bo nagle na you tubie nie mam już polskich reklam przed filmami, teraz są tylko hiszpańskie. O.o

Z takich ciekawostek to na razie tyle, bo więcej w tej chwili nie pamiętam. A teraz kilka zdjęć miasta, co by trochę urozmaicić.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Tak, tak, mięsny specjalnie dla Kamili :D

I jeszcze tak jakbyście byli ciekawi jak wygląda Julia. Szczerze, to przy niej wyglądam jak gigant, mimo że mam raptem 167cm.

Image and video hosting by TinyPic

See you later aligator!