piątek, 13 lipca 2012

No entra a mi habitación

Image and video hosting by TinyPic

Hola guapos y guapas!

Jadąc tu, czytałam na różnych stronach, forach i blogach, że zadaniem au pair jest w zasadzie tylko zajmowanie się dziećmi, sprątanie po nich itp. Nawet na stronach, gdzie można zarejestrować się jako opiekunka, pada pytanie "czy możesz wykonywać dodatkowe prace domowe za extra money?". I nie chodzi tu o sprzątnięcie po dzieciach talerzy, czy porozrzucanych ubrań. Chodzi o odkurzanie, pranie, prasowanie. Prawda jest taka, że nie tylko zajmuję się dzieciakami, ale można też powiedzieć, że jestem pomocą domową. Mimo iż mam rozpisane co, którego dnia mam zrobić (pon. - prasowanie, wt. - ścieranie kurzy i odkurzanie, śr. - sprzątanie łazienek, czw. - zamiatanie i mycie podłóg, pt. - prasowanie), a ponadto każdego dnia zbieranie i rozwieszanie prania, sprzątanie w kuchni, i ogólne ogarnianie domu. Ale ja bym nie nazwała siebie pomocą domową. Jestem traktowana tu jak członek rodziny. Host rodzice naprawdę o mnie dbają.

----

Daj mi Boże cierpliwość, bo jak nie, to nie wiem co zrobię tym dzieciom. Tak naprawdę to Roger (młodszy). Guillem jest ogólnie w porządku, tylko czasem zaczepia brata, przedrzeźnia go czy denerwuje. Ale ten młodszy chłopiec... To jest tak niewiarygodnie kapryśne dziecko! A do tego drze się o byle co, nie chce jeść, nie chce myć zębów, krzyczy gdy wyłączam telewizor, strzela fochy gdy chcę go posmarować kremem przeciwsłonecznym. A dziś krzyczał, że nie mogę wchodzić do jego pokoju, bo to jego pokój, dodatkowo nazwał mnie fea (brzydka), co jest naprawdę nieładne (chłopcy wyzywają się w ten sposób podczas kłótni i sprzeczek i to są jedne z najgorszych słów). Nie wiem dlaczego to dziecko mnie tak nie lubi. Ostatnio wścieka się o wszystko, a dziś przechodzi samo siebie. Dodatkowo, trudno z nim pójść na jakąkolwiek ugodę. A najstraszniejsze jest to, że dziś i jutro zostaję sama z chłopcami. A to naprawdę nie jest takie proste. Szczerze mogę powiedzieć, że ta wolna niedziela jest w pełni zasłużona. Dlatego też (trochę to smutne, ale jednak prawdziwe) nie mam ochoty zostawać z nimi podczas mojego jedynego dnia całego dla siebie. Po całym tygodniu, a szczególnie tych dwóch ostatnich dniach, mam taki wycisk psychiczny, że po prostu muszę się od tego uwolnić, zmienić otoczenie i najzwyczajniej odpocząć. 

Poza tym, że Roger często daje mi w kość, mogę śmiało powiedzieć, że jestem zadowolona. Rodzice traktują mnie bardzo dobrze, zresztą cała ta rodzina - babcie, ciocie, wujkowie. Wszyscy. 
Jedzenie jest bardzo dobre, miasto jest ładne i sympatyczne, pogoda w porządku, do tego za nic nie płacę, zarabiam, w ogóle super.

Dzięki temu, że rodzice są nie tyle co w porządku, ale naprawdę dobrzy dla mnie, to to sprzątanie, prasowanie czy codzienne rozwieszanie prania, mi nie przeszkadza. Ponadto, czasem mam pewnego rodzaju wyrzuty sumienia, gdy po zaoferowanej przeze mnie pomocy, to Cristina np. zmywa naczynia. Widzę jak ona, ale i Carlos ciężko pracują w restauracji, dlatego robię co mogę, staram się dla nich, bo oni starają się dla mnie. 

Wczoraj byliśmy na basenie u Berty. Było cudownie. Basen wbudowany w ziemię, w najgłębszym miejscu ok 150cm, nie za duży i nie za mały. Woda lekko słonawa, idealnie ciepła. 
Gdy siedziałam w wielkim dmuchanym kole, słońce osuszało moją mokrą od wody skórę, myślałam sobie tylko, że to właśnie dla takich chwil warto znosić te wrzaski, płacze i kłótnie. To właśnie w takich momentach wiem dokładnie dlaczego tu jestem. 
Długo rozkoszowałam się tym błogostanem.

Również wczoraj, ponownie biegałam. Po ciepłym dniu, nastał przyjemnie chłodnawy wieczór. Było mi tak dobrze, że biegałam aż 40 min. Po tym wycisku, znowu czułam się fantastycznie.

A potem, po 23, razem z całą rodzinką, znaleźliśmy się w Salou Beach. Spacerowaliśmy wzdłuż plaży, oglądając stragany. Potem zjedliśmy kanapki z hiszpańską szynką (poza tym, że jest ona hiszpańska to jeszcze krojona na bardzo cienkie plasterki), która była całkiem dobra. Kupiliśmy też churros. Muszę powiedzieć, że jest ono naprawdę dobre. Znowu jadłam je z cukrem, ale następnym razem muszę spróbować z dulche de letche, czyli z mlekiem skondensowanym.

Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic 
A jak długo tu zostanę? Czy wytrzymam te 6 tygodni? Trudno powiedzieć. Na razie o tym nie myślę. Póki mam siłę, póki jest mi tu dobrze, po co się zastanawiać? Ważne jest tu i teraz. Bywają momenty, czy nawet dni, kiedy myślę, że długo tu już nie wytrzymam, ale potem wychodzi słońce, nastaje nowy dzień i znowu jest dobrze. Bywają wzloty i upadki, ale trzeba żyć i iść do przodu. Cieszyć się z tego co dobre, a o złym zapomnieć. Trzeba żyć pełnią życia, korzystać z tego co daje.