poniedziałek, 23 lipca 2012

Plażowanie po hiszpańsku

picasion
Hola!

Mój wczorajszy dzień spędziłam z host rodziną i ich znajomymi na plaży. Rodzice zapakowali prawie cały bagażnik. Otóż, tu gdy jedziesz z rodziną na plażę, bierzesz nie tylko ręczniki, krem i kąpielówki, ale i stół, krzesła, jedzenie, picie, parasol i wiele innych, oczywiście potrzebnych rzeczy. Carlos i Cristina śmiali się, że tak wygląda hiszpański wypad na plażę.
Image and video hosting by TinyPic
Gdy dotarliśmy, poznałam dwie rodziny. Bardzo się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się że jedna z nich jedzie na tydzień do Polski. Mówili coś o Krakowie i Warszawie, oraz pytali się jak jest beer po Polsku.

Swoje obozowisko, zresztą tak jak i wiele innych rodzin, rozbiliśmy w cieniu drzew. Drugie było na plaży. Wykąpaliśmy się w morzu, wysuszyliśmy, zjedliśmy, potem czytałam książkę, opalałam się. Zwyczajny dzień. Ale nie powiem, bardzo przyjemny.
Image and video hosting by TinyPic
Koczowisko jakiejś innej rodziny, ale tak z grubsza to wyglądało.
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
A wracając wstąpiliśmy na coś w rodzaju festynu św. Juan'a (jeśli dobrze pamiętam). Były tam pokazy koni, dzieci mogły również na nich jeździć, czy pogłaskać. Można było kupić churros, jakieś chleby i sery. Nie obyło się również bez atrakcji takich jak karuzela, trampolina czy mini kolejka. No i tak wyszło, że Guillem chciał jechać tą kolejką, więc mnie zabrał. Śmiesznie było, bo w trakcie byliśmy polewani wodą i klepani po głowie małą miotełką. 

Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Przy okazji, mogę się pochwalić, iż w sobotę udało mi się położyć Rogera do snu, bez dzwonienia do mamy, bez płaczu, krzyku, a do tego w jego pokoju. Możecie się śmiać, ale to jedno z najtrudniejszych zadań tutaj. Co więcej, (aż mnie to wzruszyło), otóż najpierw czytałam mu książkę, ale dalej nie chciał spać, więc zaczął coś pisać w swoim zeszyciku (to coś ma kłódkę i kluczyki, ale jest ze Sponge Bobem, więc nie zaliczam tego do słit pamiętników). I oboje tam pisaliśmy i rysowaliśmy. I w pewnym momencie (musiałam zamknąć oczy, bo to była niespodzianka) Roger napisał 'Ania guapa'. Bardzo się ucieszyłam i dałam mu buziaka. W takiej sytuacji, musiałam mu się odwdzięczyć, więc również napisałam 'Roger guapo' i on się tak ucieszył, że też mi dał całuska w policzek. Również narysowałam dla niego duży rower i śmieszne słoneczko. Było tak uroczo, że ojej.