Mój wczorajszy dzień spędziłam z host rodziną i ich znajomymi na plaży. Rodzice zapakowali prawie cały bagażnik. Otóż, tu gdy jedziesz z rodziną na plażę, bierzesz nie tylko ręczniki, krem i kąpielówki, ale i stół, krzesła, jedzenie, picie, parasol i wiele innych, oczywiście potrzebnych rzeczy. Carlos i Cristina śmiali się, że tak wygląda hiszpański wypad na plażę.
Gdy dotarliśmy, poznałam dwie rodziny. Bardzo się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się że jedna z nich jedzie na tydzień do Polski. Mówili coś o Krakowie i Warszawie, oraz pytali się jak jest beer po Polsku.
Swoje obozowisko, zresztą tak jak i wiele innych rodzin, rozbiliśmy w cieniu drzew. Drugie było na plaży. Wykąpaliśmy się w morzu, wysuszyliśmy, zjedliśmy, potem czytałam książkę, opalałam się. Zwyczajny dzień. Ale nie powiem, bardzo przyjemny.
Koczowisko jakiejś innej rodziny, ale tak z grubsza to wyglądało.
A wracając wstąpiliśmy na coś w rodzaju festynu św. Juan'a (jeśli dobrze pamiętam). Były tam pokazy koni, dzieci mogły również na nich jeździć, czy pogłaskać. Można było kupić churros, jakieś chleby i sery. Nie obyło się również bez atrakcji takich jak karuzela, trampolina czy mini kolejka. No i tak wyszło, że Guillem chciał jechać tą kolejką, więc mnie zabrał. Śmiesznie było, bo w trakcie byliśmy polewani wodą i klepani po głowie małą miotełką.
Przy okazji, mogę się pochwalić, iż w sobotę udało mi się położyć Rogera do snu, bez dzwonienia do mamy, bez płaczu, krzyku, a do tego w jego pokoju. Możecie się śmiać, ale to jedno z najtrudniejszych zadań tutaj. Co więcej, (aż mnie to wzruszyło), otóż najpierw czytałam mu książkę, ale dalej nie chciał spać, więc zaczął coś pisać w swoim zeszyciku (to coś ma kłódkę i kluczyki, ale jest ze Sponge Bobem, więc nie zaliczam tego do słit pamiętników). I oboje tam pisaliśmy i rysowaliśmy. I w pewnym momencie (musiałam zamknąć oczy, bo to była niespodzianka) Roger napisał 'Ania guapa'. Bardzo się ucieszyłam i dałam mu buziaka. W takiej sytuacji, musiałam mu się odwdzięczyć, więc również napisałam 'Roger guapo' i on się tak ucieszył, że też mi dał całuska w policzek. Również narysowałam dla niego duży rower i śmieszne słoneczko. Było tak uroczo, że ojej.